Rozpoczęta bodaj przed dwoma tygodniami na łamach „Rzeczpospolitej” dyskusja o ewentualnej likwidacji Polskiej Grupy Zbrojeniowej zatacza coraz szersze kręgi, a ponieważ dotyczy przede wszystkim sytuacji załóg przedsiębiorstw zbrojeniowych ( bo politycy właściwie zawsze bezkarni nawet w przypadku podjęcia decyzji totalnie sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem chcemy przybliżyć naszym czytelnikom różne opinie i stanowiska w tej sprawie. Poniżej przedstawiamy stanowisko szefów związków zawodowych : Stanisława Janasa – Przewodniczącego ZZPE oraz Stanisława Głowackiego – Przewodniczącego Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego NSZZ „Solidarność” a także przedstawiciela opozycji parlamentarnej posła PO Pawła Poncyliusza, dawniej działacza PIS.
Związki zawodowe są sceptyczne wobec zmian w nadzorze nad przemysłem zbrojeniowym.
Do takich zmian mogłoby dojść po odtworzeniu Ministerstwa Skarbu Państwa, lub też po stworzeniu innego nowego resortu, zajmującego się kontrolą nad państwowymi przedsiębiorstwami i przekazaniu spółek PGZ z MON. – Nie mamy czasu na wprowadzanie zmian – wskazują związkowcy i podkreślają, że sposobem na poprawę nadzoru nad branżą w ramach resortu obrony mogłoby być powołanie Agencji Uzbrojenia.
Rząd rozważa odtworzenie Ministerstwa Skarbu Państwa, lub innego resortu odpowiedzialnego za nadzór nad spółkami SP. Pojawia się więc pytanie o przyszłość nadzoru nad spółkami Polskiej Grupy Zbrojeniowej, sprawowanego obecnie przez resort obrony. Wobec ewentualnych zmian w nadzorze nad spółkami PGZ sceptyczni są jednak przedstawiciele związków zawodowych funkcjonujących w branży.
Stanisław Janas, Przewodniczący Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego przypomina, że docelowe objęcie nadzoru nad narodowym koncernem obronnym przez MON zakładano jeszcze na etapie przygotowywania strategii rozwoju przemysłu obronnego do 2012 roku. Uważa też, że to to właśnie podporządkowanie PGZ i spółek MON jest najkorzystniejszym rozwiązaniem.
Jesteśmy przeciwni wobec objęcia nadzoru nad Polską Grupą Zbrojeniową przez ministerstwo skarbu lub jakikolwiek inny resort. Spółki PGZ, przemysłu obronnego, podlegały już w przeszłości pod Ministerstwo Skarbu Państwa. To jednak prowadziło do sporów pomiędzy ministrami obrony, skarbu i gospodarki.
Stanisław Janas, Przewodniczący Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego
Przewodniczący Janas przypomina, że to MON odpowiada za zabezpieczenie potencjału obronnego, a to właśnie na tym koncentrują się spółki. Ponadto, model w którym to resort obrony nadzoruje przemysł zbrojeniowy, sprzyja promocji uzbrojenia przez MON. Wreszcie, to właśnie minister obrony rozporządza środkami na utrzymanie mocy produkcyjnych.
Przewodniczący Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego przyznaje, że w nadzorze MON nad przemysłem obronnym można by oczekiwać pewnych usprawnień, a szansą na ich wprowadzenie jest powstanie Agencji Uzbrojenia. Jednakże, przejęcie zbrojeniówki przez inny resort byłoby niewłaściwym krokiem, prowadzącym do sporów kompetencyjnych i wydłużenia procesu decyzyjnego. Takie rozwiązanie już funkcjonowało i nie sprawdziło się, a spory kompetencyjne powodowały, że przemysł obronny „był odpychany na drugi plan”. Zbrojeniówka powinna zatem pozostać pod nadzorem MON.
Z kolei Stanisław Głowacki, Przewodniczący Sekcji Krajowej Przemysłu Zbrojeniowego NSZZ „Solidarność”
podkreśla, że nadzór resortu obrony byłby z pewnością najlepszym rozwiązaniem, gdyby MON miało odpowiednie struktury do jego sprawowania. „Gdyby funkcjonowała Agencja Uzbrojenia, byłoby to czytelne i proste”. Natomiast w ostatnich czterech latach MON nie był do końca dobrze przygotowany, by sprawować taki nadzór. Stanisław Głowacki przypomniał, że w ostatnich czterech latach kilkukrotnie dochodziło do zmian zarządu PGZ, co „z pewnością nie wpływa pozytywnie na funkcjonowanie spółek”.
Przewodniczący podkreśla, że „Solidarność” będzie mogła zająć jednoznaczne stanowisko co do ewentualnych zmian dopiero po dokładnym wyjaśnieniu ich zakresu, jak i sposobu w jaki taki nadzór powinien być sprawowany, w MON lub ewentualnie w resorcie Skarbu Państwa. „Będziemy chcieli to poznać jak najszybciej, zależy nam, by spółki były dobrze zarządzane” – mówi. Jednocześnie dodaje, że Solidarność w przeszłości opowiadała się za nadzorowaniem przedsiębiorstw zbrojeniowych przez MON, ale na takich zasadach, jak odbywało się to w odniesieniu np. do wojskowych zakładów remontowych.
Stanisław Głowacki dodaje, że obawia się o okres uruchamiania nowego ministerstwa, okres „bezruchu”. Istnieje ryzyko, że przez pewien czas po przejęciu nadzoru nad zbrojeniówką przez nowy resort, przemysł znalazłby się w okresie przejściowym, co byłoby dla niego niekorzystne. „My nie mamy tego czasu” – podkreśla, dodając że niezbędne są natychmiastowe działania działania związane nie tylko z modernizacją, ale i uregulowaniem funkcjonowania poszczególnych zakładów.
Przewodniczący zbrojeniowej „Solidarności” zapowiada, że – biorąc pod uwagę te okoliczności – związkowcy będą przekonywać ministra obrony narodowej do tego, by struktury nadzoru właścicielskiego w ramach MON były „bardziej skuteczne i otwarte”. Jeżeli więc uda się właściwie wykorzystać doświadczenia z ostatnich czterech lat, to nie będzie potrzeby zmiany podporządkowania państwowej zbrojeniówki.
Decyzja o skonsolidowaniu nadzoru nad państwową zbrojeniówką w MON została podjęta w listopadzie 2015 roku. Wcześniej tzw. Wojskowe Przedsiębiorstwa Remontowo-Produkcyjne nadzorowane były przez MON (do czasu ich włączenia do PGZ w 2014 roku), większość innych spółek, w tym te tworzące rdzeń dawnego Bumaru/PHO – przez Ministerstwo Skarbu Państwa. Ta sytuacja prowadziła do wielokrotnych konfliktów między WPRP a spółkami dawnego Bumaru/PHO, wpływających niekorzystnie na funkcjonowanie zbrojeniówki jako całości. Jakub Palowski ; Jakub Palowski
( tekst jest przedrukiem z DEFENCE 24 – 30 października br.
Paweł Poncyljusz.
Koncepcja, aby centralę PGZ przemienić w Agencję Uzbrojenia jest bardzo złym i niebezpiecznym pomysłem. Zakładam, że w całościowym założeniu zmian poszczególne spółki produkcyjne (HSW, Mesko, itp.), dziś zależne od warszawskiej centrali, uzyskują niezależność i rządzą się same, co jeszcze bardziej może komplikować, już dziś niełatwą, sytuację w państwowej zbrojeniówce.
1. Po pierwsze, poprzez zmianę PGZ na AU nie da się uciec od obecnych problemów finansowych firmy, jednocześnie spółki produkcyjne zostaną pozbawione szans na doraźną pomoc finansową, choćby w postaci zabezpieczenia kredytów i pożyczek. Pieniądze z zaliczek przekazanych przez MON przy podpisywaniu umów na dostawę wyrobów kończą się bardzo szybko, ponieważ nimi pokrywa się powstałe wcześniej długi, a potem pozostaje czekać na kolejne pieniądze z MON czy NCBiR, aby mieć za co dokończyć zamówienie. Rozdzielenie PGZ od spółek produkcyjnych jeszcze bardziej pogorszy ich sytuację finansową, bo garb długów rośnie z roku na rok. Jednym z wyjątków jest HSW z dużym portfelem zamówień i realną perspektywą na własne produkty, co oznacza stabilność finansową spółki w perspektywie kilku lat pod warunkiem, że nie będzie się podbierać stamtąd pieniędzy tak jak robi to teraz PGZ
2. Po drugie, rotacja pracowników centrali PGZ w ostatnich latach była tak duża, że próżno tam szukać osób z wieloletnim doświadczeniem na rynku uzbrojenia, To przecież ci ludzie mieliby być „wyroczniami” jeśli chodzi o zakupy typów uzbrojenia i technologii wojskowych. We Francji czy Szwecji w Agencjach Uzbrojenia pracują praktycy z przemysłu i wojska, a nie historycy i politolodzy z poczuciem misji usunięcia złogów komuny i służb ze zbrojeniówki
3. Po trzecie, przez ostanie cztery lata PGZ nie potrafiła zapanować nad technologiami istniejącymi w państwowej zbrojeniówce. Ciągle mówiło się o wykorzystaniu synergii potencjału poszczególnych spółek, a kończyło się na ofertach dla wojska w cenach dużo ponad to, co oferowała zagraniczna konkurencja (patrz Homar, ciężarówki Jelcz itp.). Przy składaniu ofert do MON ulegano żądaniom finansowym spółek produkcyjnych zamiast próbować optymalizować koszty i szukać tańszego rozwiązania. W przypadku zakładów ze sprzętem pancernym dawano każdemu po trochu zamiast wskazać pojedynczy podmiot, który sam zdecyduje, kto będzie jego poddostawcą. Jeśli ludzie PGZ nie potrafili zmusić do niczego firmy im podległe w ramach nadzoru korporacyjnego, to tym bardziej będzie to trudne z pozycji urzędu, który nie ma realnych instrumentów zachęcających czy dyscyplinujących
4. Po czwarte istnieje poważne ryzyko windowania cen za wyroby z polskich fabryk, bo jeśli MON zrezygnuje na dobre z jakikolwiek przetargów to będzie skazany na wyższe koszty w stosunku do innych ofert na rynku. Oczywiście takie kontrakty będą tłumaczone „polskością” sprzętu i bezpieczeństwem dostaw od lokalnego dostawcy, ale trzeba mieć świadomość, że Polska będzie przepłacać nie mając gwarancji, że w sytuacji nadzwyczajnej producent jest w stanie, w krótkim czasie, zwiększyć produkcję. Kumoterstwo przy zakupach, w relacjach Agencja Uzbrojenia i producent musi kosztować więcej, bez pewności otrzymania dobrego sprzętu.
5. Po piąte poziom fraternizacji pracowników PGZ z lobbystami zagranicznych firm nie gwarantuje niezależności w podejmowaniu decyzji zakupowych. Nawyk zachwytu nad każdą propozycją płynącą od zagranicznych dostawców, którzy jednocześnie zatrudniają emerytowanych generałów jako tzw. konsultantów, źle wróży efektywności Agencji Uzbrojenia. W takiej instytucji potrzeba ludzi niezależnych i nie ulegających pokusie udziału w konferencji czy wizycie studyjnej organizowanej przez producenta w atrakcyjnej lokalizacji (stolica dużego państwa NATO-wskiego czy egzotyczny kurort). Praktyka pokazuje, że tego typu wyjazdy cieszą się dużą popularnością, bo czemu nie? A potem pozostają relacje, kontakty i trudniej takiemu partnerowi odmówić szczególnej uwagi albo naliczyć kary za nieterminowe wykonanie umowy.
6. Po szóste, sposób doboru partnerów zagranicznych przez spółki państwowe już dziś budzi podejrzenia o korupcję i niejasne powiązania prezesów i kluczowych pracowników. Wielokrotnie zdarzało się w PGZ tak, że nagle dana spółka proponuje konkretne rozwiązanie w ramach postępowania zakupowego dla wojska. I nic nie wiadomo czy rozpatrywano inne oferty, jakie były różnice w ofercie cenowej, transferze technologii czy zakresie umowy licencyjnej. Często o wyborze partnera decydowały atrakcje podczas wizyty studyjnej polskich przedstawicieli polskiej zbrojeniówki. W przypadku zamawiania wyrobów w poszczególnych spółkach produkcyjnych bez przetargów, w ramach tzw. trybu ochrony bezpieczeństwa państwa, będziemy świadkami popisów lobbystów na najlepsze oferty dla zarządów państwowych przedsiębiorstw, co może stać w sprzeczności z interesem zakładu czy państwa.
Pomysł utworzenia Agencji Uzbrojenia nie jest złym założeniem, ale musi być poprzedzony głębokimi analizami, a decyzja o tym nie może być podejmowana pod presją czasu lub, jak obecnie, pod presją zbliżającej się katastrofy finansowej PGZ. Z roku na rok kolejne ekipy osadzane w zarządzie państwowego championa zbrojeniowego (w cztery lata – cztery zarządy) ogłaszają, że znalazły receptę na rozwiązanie problemów finansowych i organizacyjnych, ale zawsze kończy się to jeszcze słabszym wynikiem finansowym i większym bałaganem organizacyjnym. Po stronie MON mamy kompletnie niefunkcjonalny system zakupów, który pozwala na kupno sprzętu bez przetargu i transparentności. To może i musi rodzić podejrzenia o korupcję, bo kwoty kontraktów pozwalają dostawcom podzielić się zyskiem z kimś, kto pomoże po stronie państwa w decyzji o zakupie akurat tego wyposażenia. Dodatkową patologią jest to, że lobbyści zagranicznych firm, do których trzeba zaliczyć również dyplomatów, mają nieograniczony dostęp do decydentów w MON w odróżnieniu od prezesów polskich firm zbrojeniowych, tak państwowych jak i prywatnych.
Do tego dochodzi patologiczny system wydawania pieniędzy przez NCBiR, który rzekomo ma służyć opracowaniu nowego uzbrojenia, które powinno być innowacyjne. Wszystkie analizy jasno pokazują, że pomimo wydawania setek milionów złotych na prace rozwojowe w części wojskowej, jak na razie, wcale nie przełożyły się na wzrost konkurencyjności przemysłu obronnego. Oznacza to tyle, że NCBiR jest tylko źródłem łatwych pieniędzy, za które wystarczy stworzyć stos segregatorów z tzw. dokumentacją techniczną czegoś co nigdy nie zostanie wdrożone do produkcji. System zakupów wyposażenia dla wojska oraz organizacji polskiej zbrojeniówki wymaga zmian. Muszą one być przemyślane i systemowe, a nie chaotyczną i doraźnie klajstrujące przeciekającą łódkę. Paweł Poncyljusz, poseł Koalicji Obywatelskiej, członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
( wypowiedź cytowana za DEFENCE 24 – 25 listopada br.)
*